Szpital w Prokocimiu pęka w szwach. Placówki pediatryczne przyjmują największe fale uchodźców. Wśród dzieci uchodźców diagnozowane są choroby, które w Polsce praktycznie nie występują.
Od początku agresji Rosji na Ukrainę w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie, największej placówce pediatrycznej w regionie, pomoc medyczną otrzymało ponad 5,5 tys. dzieci, hospitalizowanych było ponad 600. Z typowo wojennymi ranami w placówce było troje dzieci, które już opuściły szpital. Zdarzają się również przypadki chorób, które w Polsce występują bardzo rzadko.
Dyrektor szpitala dziecięcego w Prokocimiu Wojciech Cyrul zwraca uwagę, że "nasza populacja jest inna, jeśli chodzi o kwestie epidemiologiczne”. Większość ma takie same choroby jak polskie dzieci. Jednak w czasie konferencji prasowej padły nazwy takich chorób jak m.in. polio, krztusiec, gruźlica.
Reklama
Dyrektor Cyrul podkreślił, że szpital w Prokocimiu pęka w szwach. To placówki pediatryczne przyjmują największe fale uchodźców, dlatego potrzebne jest dofinansowanie dla pediatrii.
— Wycena leczenia dzieci powinna być podniesiona przynajmniej o 30 proc. — uważa prof. Wojciech Cyrul. Do podjęcia działań w tym kierunku dyrektor szpitala zachęca członków sejmowej komisji zdrowia. Włączył się w to poseł Koalicji Obywatelskiej Paweł Kowal.
— Mamy ogromny napływ uchodźców z Ukrainy, w tym dzieci. To problem dla szkół, ale tez potężne obciążenie służby zdrowia. Najważniejsza dziś sprawa to podniesienie wyceny punktów w leczeniu dzieci, które od lat są niższe niż w przypadku dorosłych. Minister zdrowia musi to zmienić. — uważa poseł.
Dyrektor Cyrul poinformował także, że dług szpitala, którym kieruje od czterech miesięcy, zmniejszył się z 36 do 23 mln zł. Szpital otrzymał także promesę kredytową na 40 mln zł. Zdaniem dyrektora część postulatów, kierowanych do NFZ, MZ i samorządów została spełniona.