Wobec kryzysu uchodźczego wojewoda i władza państwowa zdezerterowali, ale organizacje pozarządowe i wolontariusze przy wsparciu władz miasta w ekstremalnych warunkach próbują dawać radę. Po 15 dniu wojny na krakowskim dworcu PKP sytuacja nieco się poprawiła. Na placu im. Jana Nowaka Jeziorańskiego stanął namiot, w którym CARITAS rozdaje ciepłe posiłki.
Moje obserwacje tego, co dzieje się na krakowskim dworcu PKP w skrócie mogę ująć w kilku punktach. Po pierwsze jest nieco spokojniej. Punkt prowadzony przez harcerzy został ogarnięty. Dostarczanie i wydawanie żywności odbywa się całkiem sprawnie.
W ciągu dnia zorganizowane grupy wychodzą na spacer do miasta, co jest szczególnie istotne dla dzieci. Wydaje mi się, że pewna stała grupa zdecydowała się nocować na dworcu, licząc, że sytuacja nagle się odmieni, ale cud nie następuje. Małe dzieci śpią na podłodze, walizkach i kartonach.
Reklama
Ewidentnie uchodźcy się zorganizowali w grupy rodzinne i znajomych. Nie chcą się rozdzielać, chcą, co zrozumiałe, być razem.
A przed starym dworcem postawiono namioty. W jednym Caritas wydaje ciepłą zupę, w drugim ma być urządzona noclegownia. Może to zachęci koczujących na dworcu, by przenieśli się w tamto miejsce, gdzie będą nieco lepsze warunki?
Zobaczcie to na zdjęciach.