Pierwsze reakcje Zarządu Zieleni Miejskiej na zorganizowaną w sieci akcję pn. „Buk mi świadkiem! Zostawmy zwalony pień największego buka na Plantach w charakterze świadka historii", były sceptyczne. Teraz jednak dyrektor ZZM Piotr Kempf nie wyklucza, że dojdzie do precedensu i drzewo pozostanie na Plantach aż do naturalnego rozkładu.
Reklama
Wichura powaliła największe na Plantach drzewo, ponieważ słynny buk już od dłuższego czasu chorował. Jego korzenie zaatakował niezwykle złośliwy grzyb. Do konarów nie była doprowadzana woda i sole mineralne, w efekcie drzewo słabło i stawało się podatne na wiatr.
Zwalony buk miał zostać usunięty z Plant, również dlatego, by grzyb nie zaatakował kolejnych drzew. Jednak w sieci powstała inicjatywa, by drzewo pozostało na miejscu. „Pozostawienie kłody buka na Plantach będzie ukłonem w stronę historii, miejskiej przyrody i ekologicznych wyzwań teraźniejszości” – czytamy w petycji do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
Początkowo Zarząd Zieleni Miejskiej był sceptyczny, ale teraz zmienił zdanie.
Reklama
„Przyrodnicy zajmujący się zdrowiem drzew stwierdzili, że jeśli usuniemy zainfekowaną bryłę korzeniową, to sam pień może pozostać. Jeśli Wojewódzki Konserwator Zabytków stwierdzi, że pień może pozostać, to go zostawimy do naturalnego rozkładu. Usuniemy jedynie bryłę korzeniową i konary” – mówi Life in Kraków dyrektor ZZM Piotr Kempf.
I dodaje, że byłby to precedens, bo Planty po raz pierwszy zostałyby potraktowane jak puszcza czy rezerwat przyrody, w których drzew zwalonych przez wichurę się nie usuwa.
