Najciemniej jest zawsze pod latarnią, przekonałam się o tym szczególnie spacerując po Krakowie z naszym bohaterem i jego atrybutami: toporem i mieczem. Na wstępie ostrzegam - historie, które opowiedział mi artysta - rekonstruktor, Kat Krakowski Smutny Michał, do przyjemnych nie należą. Przemierzyliśmy okolice ścisłego centrum, by poznać miejsca, które w przeszłości były świadkami makabrycznych zdarzeń.
Reklama
Na początku trafiliśmy na Planty od strony ul. Pijarskiej. Okazuje się, że w przeszłości znajdowała się tam baszta katowska czyli katownia (po prostu dom kata). Co ciekawe zwykle katownie znajdowały się poza murami miejskimi, gdyż kat był w jakiś sposób wykluczony ze społeczności miejskiej. Kraków pod tym względem był ewenementem – tutaj kat mieszkał w przestrzeni miejskich murów, miał też obowiązek chronić miasto w razie najazdu.
„Przez Długą ulicę prosto na szubienicę” ponoć kiedyś było to popularne krakowskie przysłowie. Ulicą Sławkowską a następnie Długą prowadzeni byli skazańcy, którzy dostali wyrok śmierci przez powieszenie. Wyrok był wykonywany za pomocą szubienicy, która znajdowała się na Pędzichowie.
Swoje tajemnice ma też Wieża Ratuszowa. Jest ona pozostałością po dużym miejskim ratuszu, który był w tym miejscu. W jego podziemiach znajdowała się Piwnica Świdnicka, może i oferowała ona doskonałe świdnickie piwo, z którego sprzedaży rada miasta czerpała zyski, ale równocześnie była jedną z najbardziej rozhulanych spelun w okolicy. Jakoś nikomu nie przeszkadzało, że tuż obok, przez ścianę mieściła się izba tortur, w której kat przeprowadzał przesłuchania.
Reklama
Jeszcze głębiej w piwnicach ratusza był głęboki loch zwany „Dorotką”, tam przestępcy oczekiwali na dokonanie wyroku śmierci (czas od wydania wyroku do jego wykonania zwykle nie przekraczał 24 godzin). Na dziedzińcu ratusza odbywały się również kary ścięcia.
W niechlubnej historii krakowskiego katostwa zapisała się także przestrzeń przed tzw. kamienicą Szarą (w pobliżu miejsca, w którym ulica Sienna łączy się z Rynkiem Głównym). Odbywały się tam ścięcia i spalenia na stosie. To tam w 1395 roku miała miejsce pierwsza udokumentowana kara śmierci w Krakowie.
Tam też odbyła się ostatnia publiczna egzekucja w naszym mieście – w 1794 roku stracono ks. Michała Dziewońskiego, za dostarczenie Rosjanom planu obozu kościuszkowskiego pod Bosutowem.
Reklama
Później zawód kata w teorii przestał istnieć, a jego rolę przejęli miejscy urzędnicy. Ostatni wyrok śmierci został wykonany dopiero w roku 1988. W krakowskim więzieniu na Montelupich stracony został wtedy 29-letni Stanisław Czabański. Była to ostatnia wykonana egzekucja w Polsce.