Marsz milczenia przeszedł w poniedziałek wieczorem z Rynku na ulicę Retoryka na Skwer Praw Kobiet. Przed siedzibą PiS zapłonęły znicze. Był to protest związany ze śmiercią kobiety, po tym, jak kazano jej czekać, aż niemający szans na przeżycie płód obumrze. Według protestujących to pierwsza oficjalna ofiara wyroku Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej.
Reklama
.
30-letnia kobieta w ciąży zmarła w szpitalu w Pszczynie po tym, jak w 22. tygodniu ciąży trafiła do szpitala. Choć wiadomo było, że płód nie miał szansy na przeżycie, lekarze w szpitalu w Pszczynie nie zdecydowali się na aborcję. Czekali, aż płód obumrze. Tak się stało, ale w wyniku wstrząsu septycznego zmarła też kobieta.
Lekarze tłumaczyli, że "przyjęli postawę wyczekującą, powstrzymując się od opróżnienia jamy macicy do czasu obumarcia płodu, w związku z obowiązującymi przepisami ograniczającymi możliwości legalnej aborcji".
- Ta śmierć to wynik haniebnego wyroku pseudotrybunału. Tej kobiecie nie dano żyć dalej - mówiła Katarzyna Kulerska, organizatorka poniedziałkowego milczącego protestu wobec wyroku Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 r. Na Skwerze Kobiet przy ulicy Retoryka i przed siedzibą PiS w Krakowie zapłonęły dziesiątki zniczy.
Reklama