Chrześcijanin powinien dostrzec Jezusa "w migrantach, przedstawicielach obcych kultur, innych tradycji, myślących inaczej, uzależnionych, czy jawnych grzesznikach" - mówił bp Damian Muskus przy kościele św. Wojciecha podczas centralnej procesji Bożego Ciała w Krakowie. Nawiązał również do bolesnych skutków pandemii.
Reklama
"Po kilkunastu miesiącach pandemii, która zmieniła nasze życie, możemy przyznać, że odnajdujemy się w wewnętrznych zmaganiach uczniów zdążających do Emaus. Wielu z nas w tym czasie straciło bliskich i przyjaciół, doświadczyło rozpadu ważnych relacji, zaznało trudnej do zniesienia samotności." - mówił biskup Damian Muskus,
"Są tacy, którzy musieli pożegnać się z dotychczasowymi marzeniami czy planami zawodowymi. W rodzinach wyostrzyły się napięcia i konflikty, zazwyczaj ukrywane za codziennymi obowiązkami. Pogłębiły się trudności emocjonalne i zagubienie najmłodszych i młodzieży, poczucie osamotnienia seniorów, problemy rodziców niepełnosprawnych dzieci"
Reklama
"Katalog trudów i lęków, którymi naznaczyła nasze społeczeństwo pandemia, jest długi i zapewne wiele czasu minie, zanim rozpoznamy wszystkie skutki długotrwałej izolacji" - kontynuował biskup Muskus i zwracał uwagę, że "podobnie jak wędrujący do Emaus, potrzebujemy dziś silnej i skutecznej dawki nadziei".
"Oczy na uwięzi – to dość powszechna choroba uczniów Jezusa. Jej głównym objawem jest niedostrzeganie Mistrza w braciach. W migrantach, przedstawicielach obcych kultur, innych tradycji, myślących inaczej, uzależnionych, czy jawnych grzesznikach – niedostrzeganie w nich oblicza Jezusa to właściwie codzienność."
Reklama
"Oczy na uwięzi zabijają w nas to, co najgłębiej ludzkie i chrześcijańskie zarazem: wzajemną troskę o siebie, serdeczność, empatię, współczucie, miłosierdzie. Nie możemy dopuścić do tego, by „oczy na uwięzi” stały się naszą przewlekłą chorobą" - podkreślił biskup.
(fot. Archidiecezja Krakowska)