Gazeta Wyborcza dotarła do pisma adwokata młodej kobiety, która domaga się od Urzędu Miasta 360 tysięcy złotych odszkodowania za wypadek, jakiemu uległa na Zakrzówku. 23-letnia kobieta w lutym zeszłego roku została uderzona odłamkiem, który oderwał się od skały.
Według kancelarii prawnej wypadek spowodował długotrwałe leczenie i rehabilitację oraz doprowadził do zaburzenia mowy, koordynacji ruchowej i napadów epilepsji.
Kobieta znajdowała się w miejscu trudno dostępnym, gdzie obowiązywał zakaz wstępu, na płycie skalnej. Ściągnęli ją stamtąd strażacy z grupy wysokościowej. "W tej części kamieniołomu nie były wykonywane żadne prace zabezpieczające jego ściany, co pokazuje jak niebezpieczny jest to teren." - tłumaczył szef Zarządu Zieleni Miejskiej Piotr Kempf. - Wszystkich, po raz kolejny proszę o niewchodzenie na teren kamieniołomu do czasu zakończenia prac" - mówił.
Reklama
Miasto nie czuje się odpowiedzialne za wypadek. "Tam są tablice informujące o zakazie wstępu. Jeśli ktoś świadomie taki zakaz łamie, to trudno, byśmy brali jako urzędnicy odpowiedzialność za takie zachowanie" – wyjaśnia Kempf w rozmowie z "Wyborczą".
Na Zakrzówku prowadzone są prace związane z zagospodarowaniem tego terenu. Do 2023 r. przy dużym akwenie ma powstać Przystań Wodna (nie będzie można się tam kąpać), przy małym – plaża i kąpielisko.
Reklama
W trakcie prac skały, w dużej części, zostały osiatkowane, co wywołało falę protestów aktywistów, którzy narzekali, że siatki szpecą ten teren.
Więcej na ten temat w Gazecie Wyborczej.