Ten klub nie był otwarty w ramach protestu przeciwko obostrzeniom. Cały czas działał w szarej strefie, wchodziło się na umówione hasło, a korzystali z niego głównie studenci-obcokrajowcy. Od wielu tygodni na ich uciążliwość skarżyli się okoliczni mieszkańcy.
Reklama
Chodzi o jeden z klubów na ulicy Grodzkiej. Z nieoficjalnych informacji do jakich dotarło Life in Kraków wynika, że działał non stop mimo pandemii. Do lokalu wchodziło się po podaniu przez domofon hasła, wymienianego najprawdopodobniej na prywatnych grupach w mediach społecznościowych. A w środku już zabawa na całego.
Mieszkańcy skarżyli się na hałas i niszczenie mienia. Pijani uczestnicy zabaw malowali elewacje budynków, niszczyli znaki drogowe, czy świąteczną dekorację. W nocy z piątku na sobotę do środka weszła policja.
Bartosz Izdebski z małopolskiej policji dla Life in Kraków: W nocy z piątku na sobotę doszło do interwencji w klubie przy ulicy Grodzkiej w Krakowie. Wylegitymowano ponad 50 klientów klubu, a także menadżera i pracowników. Wśród wylegitymowanych byli Polacy i obcokrajowcy.
Reklama
Lokal został zaplombowany. Właścicielowi i pracownikom oprócz kar za łamanie obostrzeń epidemiologicznych (w grę wchodzi nawet więzienie do 8 lat) grozi również postępowanie karno-skarbowe i cofnięcie koncesji na alkohol.