W MIEŚCIE

Nastolatkowie skarżą się na brutalność policji. Protestowali w obronie klimatu

opublikowano: 16 GRUDNIA 2020, 12:36autor: RN MP
Nastolatkowie skarżą się na brutalność policji. Protestowali w obronie klimatu

"Policjanci nas szarpali, wykręcali ręce, podawali sprzeczne komunikaty" - troje nastolatków, uczestników Młodzieżowego Strajku Klimatycznego skarży się na brutalność policji. Funkcjonariusze uważają, że interwencja była przeprowadzona prawidłowo.

REKLAMA

Młodzi ludzie, poszkodowani podczas ubiegłotygodniowej interwencji, przed drzwiami komisariatu na ul. Szerokiej przedstawili swoją wersję wydarzeń. W rękach trzymali oświadczenie zatytułowane „Uwaga, policja kłamie”.

Galeria: Tajniacy wyciągają ludzi z tłumu... (id: 869)

W minioną środę „Strajk dla przyszłości” miał przemaszerować ulicami Krakowa, by przypomnieć o zagrożeniach dla klimatu. 

Kilkudziesięciu strajkujących na placu Matejki zostało otoczonych kordonem policji i zamkniętym w tzw. kotle. Kilka osób siłą wyciągnięto z tłumu i wciągnięto do policyjnych furgonetek. Spisano 145 z 200 obecnych na proteście osób. Policja skierowała wobec nich wnioski do sądu.

Reklama

Jedna z uczestniczek protestu, Weronika Woźniak miała zostać zepchnięta z maski samochodu przez policjanta. Twierdzi, że weszła tam, by uniknąć stratowania przez tłum. Młodzi uczestnicy Strajku Klimatycznego skarżyli się. że policjanci podawali sprzeczne komunikaty. 

Raz pozwalali przejść ulicą, a zaraz nie pozwalali wejść na chodnik. Gdy z tłumu zaczęły padać antypolicyjne hasła nieumundurowani funkcjonariusze zaczęli wyszarpywać pojedyncze osoby i wrzucać do radiowozów.

Galeria: Pokojowy protest w obronie klimatu. Policja interweniuje (id: 868)

Część policjantów po cywilu nie miała wymaganej prawem opaski z napisem "policja". Młodzi ludzie zapowiadają skargę na brutalność funkcjonariuszy.

Z kolei policja twierdzi, że interweniujący nie byli brutalni i że to manifestanci byli wrogo i wulgarnie nastawieni do funkcjonariuszy, którzy  korzystając ze swoich uprawnień, zastosowali środki przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej, a konkretnie chwytów.  "Nie było w tym żadnej "brutalności", policjanci nie byli agresywni, stosowano przewidziane prawem środki”. - brzmi oficjalne oświadczenie

Reklama

W środę na komisariacie przy ul. Szerokiej policjanci przesłuchali dwie pierwsze osoby, które uczestniczyły w Strajku Klimatycznym. Według policjantów jedna z nich naruszyła nietykalność, a druga znieważyła funkcjonariusza. Przed komendą zgromadziło się kilkadziesiąt osób i zorganizowało pikietę solidarnościową.

Galeria: Pikieta przed komisariatem na Szerokiej, fot. Marek lasyk (id: 876)

Reklama 

Z oświadczenia uczestników Strajku Klimatycznego

Weronika Woźniak:  W pewnym momencie policjant w cywilu, tzw. tajniak zaczął szarpać jednego z protestujących. Ja, Martyna Grygierek oraz kilka innych osób demonstrujących starałyśmy się odgrodzić agresora, ale w pewnym momencie pozostali funkcjonariusze zaczęli na nas napierać. Zostałam przygnieciona do maski auta, na które musiałam się wspiąć, inaczej zostałabym zgnieciona. W momencie, w którym próbowałam wstać i zejść z maski, zostałam z niej zrzucona przez któregoś z tajniaków.

Martyna Grygierek: Gdy stałyśmy otoczone, w kordonie, trzech policjantów dopadło do mnie, łapiąc mnie za ramiona i szarpiąc, chcąc mnie gdzieś zabrać. Dopiero po chwili oznajmili, że chcą zarekwirować krzykaczkę. Mimo mojego braku agresji, próśb o puszczenie i chęci pójścia bez użycia przymusu bezpośredniego, policjanci nie zamierzali mnie puścić. A jeden z nich zaczął atakować ludzi, którzy nie pozwalali policji mnie zabrać. Bez jakichkolwiek ostrzeżeń, zaczął ich agresywnie przepychać. Zaczęłam płakać gdy tylko znalazłam się wewnątrz zgromadzenia, otoczona ludźmi.

Piotr Ślęczek: W pewnym momencie, już po przemieszczeniu się protestu, na jego tyłach policja złapała i rzuciła na ziemię kobietę. Osoby wokół od razu zaczęły krzyczeć, wyrażając sprzeciw, w tym ja. Nagle poczułem jak ktoś mnie łapie za gardło i wyszarpuje z tłumu. Jeden z umundurowanych funkcjonariuszy chwycił mnie w ten sposób i zaczął ciągnąć w kierunku suki. Zacząłem krzyczeć żeby mnie puścił, że się duszę, maseczka spadła mi na oczy i nic nie widziałem. Poluźnił uchwyt dopiero gdy obok pojawił się ktoś kto zaczął nagrywać sytuację. Posadził mnie przed suką i wtedy dopiero się dowiedziałem, że chcą mi zarekwirować krzykaczkę. 

Kinga Skotnicka: Byłam świadkiem tego jak targali Piotrka do suki za gardło i to, oraz cała sytuacja w okół doprowadziła do tego, że zaczęłam mieć atak paniki. Moi przyjaciele próbowali mnie uspokoić oraz pomóc, ale w pewnym momencie wszyscy zostaliśmy popchnięci przez policjantów, po raz kolejny szarżujących i popychających tłum. Upadłam na ziemię i nie byłam w stanie się podnieść.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

Polityka Prywatności