10 lat zakazu posiadania zwierząt, 20 tysięcy złotych grzywny i kolejne 10 nawiązki na Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami - to sądowy wyrok dla właściciela kota Pandka, który skatował zwierzę za zjedzenie kawałka boczku.
Reklama
Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, które zajęło się leczeniem Pandka i znalazło mu nowy dom, skomentowało wyrok w swoich mediach społecznościowych. Wyrok zapadł w trybie nakazowym, czyli bez udziału stron i przeprowadzania rozprawy. Wydanie go w takim trybie może też oznaczać, że okoliczności czynu i wina oskarżonego nie budzą wątpliwości. Sąd skazał byłego właściciela Pandka na 10 lat zakazu posiadania zwierząt, 20 tysięcy złotych grzywny i 10 tysięcy złotych nawiązki na KTOZ. Orzekł też przepadek kota. Akt oskarżenia w tej sprawie jesienią przygotowała Prokuratura Rejonowa w Krakowie Podgórzu, która uznała postępowanie właściciela Pandka za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem. Zgodnie z prawem, najwyższą możliwą karą dla jego właściciela jest 5 lat więzienia.
KTOZ zapowiada, że złoży sprzeciw od wyroku. Ma na to 7 dni. “Póki co, dla podniesienia Was na duchu, prezentujemy cudowną przemianę Pandusia. Ze zmaltretowanego zwierzęcia w zwierzę cudownie bezpieczne i kochane. Celowo nie publikujemy najbardziej drastycznych zdjęć z dnia interwencji, niech ten post dotrze do jak największej ilości odbiorców”. W ocenie komentujących wpis Towarzystwa, wyrok jest zbyt łagodny. Internauci chcieliby surowszej kary, przede wszystkim - dożywotniego, a nie 10 letniego zakazu posiadania zwierząt. Informujący o wyroku post wywołał ogromne zainteresowanie - w niespełna dobę po opublikowaniu miał 7,8 tysiąca polubień, ponad 800 komentarzy i ponad 500 udostępnień.
Gwiazdą internetu Pandek został już wcześniej. Zaczęło się od dramatycznych wydarzeń na jednym z krakowskich osiedli. Bliski śmierci kot został odebrany właścicielowi przez policję i trafił najpierw do Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, a potem do nowego domu.
Lista ran i obrażeń, które były właściciel zadał Pandkowi, jest długa i drastyczna. Kot miał rany cięte, uszkodzone oko i język, przypalone wibrysy. Kot Pandek od listopada ubiegłego roku mieszka w nowym domu. Wcześniej przeszedł długie, skomplikowane i kosztowne leczenie, za które płaciło Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, a potem przez wiele miesięcy był pod regularną opieką weterynarzy, bo zagrożenie jego życia powracało kilka razy.
Jego historia poruszyła setki osób, nie tylko w Krakowie, ale w całej Polsce i zagranicą. Chętni do stworzenia Pandkowi, zwanemu “Pandusiem”, dobrego, szczęśliwego domu, zgłaszali się od pierwszej chwili po opublikowaniu informacji o jego losie. Internauci wsparli także finansowo KTOZ w leczeniu Pandka i dopytywali o jego adopcję. W efekcie kot - już bezpieczny i zadbany w szczęśliwym domu - został na jakiś czas internetowym celebrytą.














