Od 200 tysięcy do pół miliona Ukraińców może przyjechać do Polski w nadchodzącym sezonie zimowym. Takie są przewidywania w związku z tym, że w wielu miastach Rosjanie zniszczyli podstawową infrastrukturę, a przez to tysiące mieszkańców nie będzie miało zimą ogrzewania. Czy Kraków jest gotowy na przyjęcie ponownie tak wielu osób?
Reklama
Gościem Life in Kraków był Mateusz Płoskonka, Zastępca Dyrektora Wydziału Polityki Społecznej i Zdrowia Urzędu Miasta Krakowa, który uważa, że miasto sobie poradzi.
„Jesteśmy w o tyle lepszej sytuacji w porównaniu z lutym czy marcem tego roku, bo mamy już doświadczenia związane z przyjęciem dużej grupy osób, które przekroczyły polską granicę i dotarły do Krakowa. Przeszliśmy też od wsparcia bezpośredniego do działań o charakterze integracyjnym.”
Pomoc jest teraz usystematyzowana
Na krakowskim Dworcu Głównym jest punkt relokacyjny, na zlecenie wojewody obecnie prowadzony przez ZHP. Każdy, kto przyjedzie z Ukrainy do Krakowa jakimkolwiek środkiem transportu, jest kierowany do miejsca czasowego pobytu. Ma też zabezpieczone jedzenie, ubrania, leki, środki czystości, czyli wszystko co jest niezbędne do przeżycia w pierwszych dniach pobytu.
Centrum Wielokulturowe i Punkt Informacyjny w Krakowie wyspecjalizowały się w poradnictwie i informowaniu Ukraińców, którzy uciekli do Polski przed wojną. Cały czas działa też Szafa Dobra, świadcząca nadal doraźną pomoc, której uchodźcy szczególnie potrzebują. To wydawanie ubrań, środków higienicznych, jedzenia.
Magazyn miejski także cały czas zbiera dary i przygotowuje się na ewentualną sytuację, kiedy kolejna duża grupa uchodźców z Ukrainy przyjedzie do stolicy Małopolski.
Reklama
Z organizacjami pozarządowymi w ramach koalicji Otwarty Kraków miasto utrzymuje, ale i przygotowuje nowe tymczasowe miejsca noclegowe. Takie miejsca ma również w swoich zasobach województwo.
Mateusz Płoskonka zapewnia, że sytuacja za naszą wschodnią granicą jest obserwowana.
„Ruch graniczny, migracyjny jeszcze nie jest taki duży w porównaniu z tym, co było na wiosnę. Do Krakowa tygodniowo przyjeżdża obecnie 100 – 200 osób. Od wakacji te liczby utrzymują się na podobnym poziomie.”
Życie toczy się dalej
Od lutego do maja tego roku przyjechało do Krakowa około 270 tysięcy uchodźców. Pozostało w naszym mieście 120 – 130 tysięcy.
Nawet jeśli trzeba się przygotowywać na być może nawet kilka tysięcy osób uciekających z Ukrainy, którzy przyjadą do Krakowa w ciągu tygodnia, to nie można zapominać o uchodźcach, którzy są tu już od lutego. Gość Life in Kraków podkreśla, że zostało ze strony miasta zrobione dużo, żeby ułatwić im rozpoczęcie tzw. normalnego życia w nowym miejscu pobytu.
„Dajemy pomoc i wsparcie w ustabilizowaniu pobytu w mieście. Ważna jest współpraca z organizacjami pozarządowymi i organizacjami międzynarodowymi, jak np. UNICEF. Chodzi tu o naukę języka polskiego, asystentów wielokulturowych w szkołach, edukację w ogóle czy poruszanie się na rynku pracy.”
Miasto bada w ankietach potrzeby i kompetencje uchodźców, żeby im dać możliwość pracy.
Reklama
Czy Kraków ma wystarczająco dużo pieniędzy na pomoc?
Pomoc uchodźcom to zadanie administracji rządowej, podkreśla Mateusz Płoskonka.
„Bazujemy na pieniądzach z budżetu państwa, więc jeśli środki tam będą, to i u nas będą. Jednak ważna jest współpraca z międzynarodowymi organizacjami pomocowymi, które dysponują pokaźnymi środkami i zasilają budżet miasta. Dzięki nim możemy działać, nie czekając na pieniadze od państwa.”
Zapał i entuzjazm opadł, ale nadal pomagamy
W pomoc po wybuchu wojny zaangażowało się blisko 3 tysiące wolontariuszy. I nadal pomagają. Chociaż, jak przyznaje nasz gość, ta pomoc medialnie jest trochę mniej widoczna. Jednak krakowianie angażują się jako wolontariusze w organizacjach pozarządowych, a wielu nadal gości uchodźców z Ukrainy w swoich domach czy lokalach.
„Ten entuzjazm który był na początku, z czasem opadł, to normalne. Działania będące odruchem serca też kiedyś się kończą. Ale ten oddolny ruch ze strony ludzi był absolutnie unikatowy.”
Reklama
Mateusz Płoskonka podkreśla też, że od miłości do nienawiści droga jest krótka, więc musimy być bardzo wyczuleni na to, w jaki sposób prowadzi się komunikację z mieszkańcami, w jaki sposób mówić o działaniach na rzecz Ukraińców, żeby nie prowokować nienawistnych komentarzy.
Pracownicy Urzędu Miasta uczą się w tym zakresie wiele od organizacji pozarządowych, działających w obszarze wielokulturowości. Choćby tego, żeby komunikaty w przestrzeni publicznej nie pojawiały się tylko po ukraińsku, ale i w innych językach: angielskim, niemieckim, a nawet rosyjskim, choć znowu u części społeczeństwa budzi to wiele kontrowersji.
„To są takie drobne rzeczy, związane z zżyciem codziennym i komunikacją. Nie mieliśmy świadomości, że mogą w skali miasta urastać do większych problemów, które będą generowały społeczne niezadowolenie.”