Bartosz Szydłowski wyreżyserował „Konformistę 2029” po premierach „Rejsu” wg filmu Marka Piwowskiego i Janusza Głowackiego oraz „Przypadku” wg Krzysztofa Kieślowskiego. Przypomniał wtedy pokusy konformizmu w okolicznościach PRL, choć przecież nie bez coraz żywszych odwołań do naszej współczesności.
W adaptacji powieści Moravii zainteresował go bohater na rozdrożu, w czasach radykalnej historycznej zmiany, kiedy trzeba opowiedzieć się po jednej ze stron politycznego sporu dzielącego społeczeństwo. Marcel Klerykoski to człowiek uwikłany w intymne, osobiste i rodzinne niespełnienia. Nie chce dłużej nieść ciężaru samotności, tylko działać w jednorodnej politycznie masie tak jak to było w czasach włoskiego faszyzmu, który niczym współczesny populizm odwoływał się do potrzeb „prostego człowieka”, wymagał dumy z historii kraju, podniesienia morale, a jednocześnie lekceważenia liberalnych elit.
Klerykoski dokonuje tego, co od wieków zwane jest „zdradą klerków”: ten uczeń profesora Quadriego zamiast pozostać otwartym na świat wolnym człowiekiem – wybiera konformizm. Rezygnuje z marzenia o wolności, rozwoju i namiętności życia. Ulega strachowi przed chaosem, który ma swoją cenę, ale gwarantuje też wolność. Profesora Quadriego, chroniącego się przed populistycznym reżimem na emigracji w Paryżu, kreuje Krzysztof Globisz, który powrócił po chorobie na scenę w Łaźni Nowej w prapremierze „Wieloryb The Globe”, przygotowanej na Boską Komedię w 2016 roku. Teraz wygłasza monolog niezłomnego intelektualisty oparty na wierszu Stanisława Barańczaka – poety, tłumacza, peerelowskiego opozycjonisty, zmuszonego do emigracji przez komunistyczny reżim.