Dulszczyzna w naszym mieście trzyma się mocno. Wojewoda małopolski Piotr Ćwik (kandydat na posła z listy PiS w niedzielnych wyborach parlamentarnych) po raz drugi uchylił uchwałę Rady Miasta Krakowa w sprawie wprowadzenia do szkół programu edukacji seksualnej. Żeby być precyzyjnym, radni KO, którzy stosowny projekt przygotowali, chcą, aby uczniowie byli edukowani o „profilaktyce ciąż wśród nastolatek, chorobach przenoszonych drogą płciową, w tym profilaktyki HIV”.
Reklama
Politycy PiS, małopolska kurator oświaty oraz wspomniany wojewoda Ćwik zapałali świętym oburzeniem i pod pretekstem formalnych kruczków prawnych doprowadzili do podważenia uchwały RMK. Głównym argumentem jej oponentów jest to, że Rada nie ma kompetencji, by ingerować w program szkoły. Moim zdaniem, organizowanie dodatkowych lekcji, w których uczestnictwo odbywałoby się za zgodą rodziców, nie jest żadnym ingerowaniem w kompetencje szkoły i jej dyrektorów.
Dulska trzyma się mocno
Rada przyznaje przecież fundusze na dodatkowe zajęcia sportowe, konkursy tematyczne, wspiera wolontariat młodzieży i nikt przy zdrowych zmysłach tego nie kwestionuje. Samorządy, zresztą nie tylko krakowski, od lat organizują w szkołach projekty dotyczące przeciwdziałaniu narkomani, paleniu tytoniu czy piciu alkoholu.
Gmina Kraków jest organem założycielskim dla szkół podstawowych i średnich, a uczniowie i ich rodzice to mieszkańcy gminy. Nic w tym dziwnego, że samorząd troszczy się o edukację, również tę zdrowotną. Przeciwnicy uchwały węszą niecną próbę demoralizacji dzieci i młodzieży, jakby samo mówienie o zachodzeniu w ciążę mogło mieć na młode dziewczyny (i chłopców) zgubny wpływ.
Podobnie widziała świat pani Dulska. Dopóki jej ukochany syn romansuje ze służącą, przymyka oko i nic nie mówi. Kiedy dziewczyna zachodzi w ciążę, wyrzuca ciężarną z domu. Taktyka ta - nie mówmy o seksie oraz o jego konsekwencjach, również tych mniej przyjemnych - nie jest nowa.
Podejrzane słowo na "s"
Już w Polsce międzywojennej księża i biskupi głośno protestowali, gdy ówczesne ministerstwo oświaty włączyło po programów dla ostatnich klas szkół średnich elementy nauczania o biologii człowieka, w tym również o życiu płciowym, ciąży, czy chorobach wenerycznych Przedmiot nazywał się ,,higiena'', bo słowa ,,seks'' publicznie w tych czasach nie używano.
Wydawałoby się, że po 80 latach jesteśmy w trochę innym miejscu, ale okazuje się, że jednak nie. Jeszcze w latach 90-tych ubiegłego wieku, mówienie w szkołach o profilaktyce HIV wydawało się czymś normalnym i pożytecznym. Ale niektórym już się nie wydaje.
Od lekcji lepsze koreptycje z kolegami?
Przyznam, że trudno to zrozumieć. Badania prowadzone wśród młodzieży pokazują, że wiedzę na temat seksu czerpie ona, jak dawniej, od rówieśników, z istotnym zastrzeżeniem: że rozmowy na podwórku zastępuje wspólne oglądanie pornografii w sieci. Na to też znajdzie się sposób. Posłanka PiS Małgorzata Wasserman postuluje, by zakazać dzieciom i młodzieży dostępu do telefonów z Internetem.
Okazuje się, że to, czy dziecko weźmie udział w lekcji o budowie ciała mężczyzny i kobiety, zależeć ma od zgody rodzica, ale o tym, jaki ma telefon, zadecyduje państwo polskie. Logiczne, prawda?
Festiwal obłudy
Za moich szkolnych lat, dziewczyna, która zaszła w ciąże, była karnie usuwana ze szkoły, nawet jeśli była pełnoletnia i od matury dzieliły ją tygodnie. Edukację mogła kontynuować tylko w wieczorowej szkole dla dorosłych. „Panna z brzuchem”, była skandalem i obrazą moralności w peerelowskiej szkole.
PRL-u nie ma już od trzydziestu lat, ,, Moralność pani Dulskiej'' Gabrieli Zapolskiej ukazała się drukiem w 1906 roku. I tylko Boy – Żeleński patrzy z pomnika na Plantach ze smutkiem na ten festiwal obłudy.
Reklama